Poprzedni w tym temacie artykuł "Biometryczne dowody osobiste (pierwsze już w 2010)" napisałem blisko cztery miesiące temu, 26-10-2009. Tam też odsyłam po wprowadzenie do tematu, znaczenie, omówienie projektu pl.ID oraz podstawowe definicje. Temat jest bardzo szeroki i bardzo ważny. Dotyczy naszego bezpieczeństwa. Światowa globalizacja, której jesteśmy świadkami, spowoduje, że szczegółowa baza danych osobowych, będąca do tej pory pod ochroną najwyższych urzędów państwowych, siłą rzeczy zostanie przejęta przez wielkie korporacje. Nie jest trudno sobie wyobrazić, czym to może grozić, a medialna cisza wokół tego tematu, tym większy wzbudza niepokój. Pierwotny termin wydania pierwszych biometrycznych dowodów osobistych był ściśle związany z końcem ważności pierwszych plastikowych dowodów osobistych. Z różnych przyczyn nastąpiło kolejne duże opóźnienie.
Oto aktualny harmonogram programu MSWiA pl.ID:
I kw. 2010 – opracowanie wzoru nowego dowodu osobistego
III kw. 2010 – zakończenie przekształcania infrastruktury w gminach
III kw. 2010 – zakończenie prac nad uspójnieniem systemów ewidencji PESEL i OEWiUDO
IV kw. 2010 – gotowość do wydawania dowodów według nowego standardu
od 2011 – wydawanie e-dowodów oraz uruchomienie usług uwierzytelniania obywateli
III kw. 2013 – zakończenie informatyzacji Urzędów Stanu Cywilnego
III kw. 2010 – zakończenie przekształcania infrastruktury w gminach
III kw. 2010 – zakończenie prac nad uspójnieniem systemów ewidencji PESEL i OEWiUDO
IV kw. 2010 – gotowość do wydawania dowodów według nowego standardu
od 2011 – wydawanie e-dowodów oraz uruchomienie usług uwierzytelniania obywateli
III kw. 2013 – zakończenie informatyzacji Urzędów Stanu Cywilnego
[Centrum Projektów Informacyjnych MSWiA, wg stanu na 16-02-2010]
Mimo tych opóźnień, termin wydawania pierwszych nowych dokumentów nieubłaganie się przybliża. Związanych z nimi wątpliwościami i pytaniami, zamiast ubywać - przybywa. W Naszym Dzienniku (15-02-2010) Nr 38 ukazało się bardzo ciekawe opracowanie Piotra Piętaka, specjalisty ds. informatycznych, byłego wiceministra w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Zachęcam do uważnego przeczytania.
Nowy dowód życia nie ułatwi
Wprowadzenie przez rząd premiera Donalda Tuska dowodów elektronicznych od roku 2011 na razie nie wzbudza w Polsce żadnych dyskusji, żadnych polemik w mediach, żadnego zainteresowania ani ze strony obywateli, ani instytucji, które z definicji powinny zajmować się funkcjonowaniem danych biometrycznych w administracji publicznej.
I tak generalny inspektor ochrony danych osobowych nie zgłosił uwag ani do ustawy o paszportach biometrycznych, ani do ustawy o nowym dowodzie elektronicznym. Zachowanie GIODO może budzić zdziwienie z uwagi na debaty, jakie towarzyszyły podobnym aktom prawnym w innych krajach Unii Europejskiej, np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Tym bardziej że przetwarzanie danych biometrycznych budziło i nadal budzi wiele kontrowersji. Sporadyczne publikacje naukowe oraz wystąpienia konferencyjne poświęcone ochronie danych osobowych ukazują główne kierunki sporu pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami wykorzystywania danych biometrycznych.
Wśród głównych argumentów podnoszonych przez przeciwników identyfikacji biometrycznej możemy wyróżnić: ograniczenie prywatności poprzez kontrolę przemieszczania się obywateli, problem przechowywania danych biometrycznych, możliwość kontroli osoby bez jej wiedzy i zgody (współczesne technologie to umożliwiają), możliwość przechwytywania informacji, fakt, iż niektóre dane biometryczne mogą ujawniać dane o zdrowiu, czy też poczucie utraty wolności osobistej przez obywateli.
Przeprowadzone badania opinii publicznej świadczą o tym, że polskie społeczeństwo jest podzielone w kwestii biometrii. Należy jednak podkreślić, że dotychczasowe badania były przeprowadzane przez pracowników naukowych zajmujących się biometrią, a nie przez wyspecjalizowane ośrodki badania opinii publicznej. Pracownicy Wojskowej Akademii Technicznej przeprowadzili badania naukowe pt. "Biometria w systemie bezpieczeństwa człowieka - moda czy konieczność" (Aneta Krysowaty, Ireneusz Krysowaty, Paweł Niedziejko, Nie bójmy się biometrii, "Zabezpieczenia", z 24 II 2008). Oprócz danych - zawartych na rysunku - z których wynika konieczność rozwoju biometrii, badania potwierdzają również, że społeczeństwo polskie obawia się upowszechnienia metod identyfikacji ludzi przy pomocy danych biometrycznych, np. linii papilarnych kciuka.
Na podstawie tych samych badań stwierdzono jednak, że aż 58 proc. ankietowanych uważa, iż biometria doprowadzi do ograniczenia wolności i swobód obywatelskich, 36 proc. nie umiało jednoznacznie zająć stanowiska, a przeciwnego zdania było zaledwie 6 proc. badanych. 58 proc. ankietowanych obawia się również, że technologia biometryczna będzie niewłaściwie używana przez podmioty publiczne i mimo jasno sprecyzowanych celów pobierania danych biometrycznych będą one de facto wykorzystywane w innych celach. Podkreślam, że badania te były wykonane przez specjalistów od biometrii, a więc przez ludzi zainteresowanych jej rozwojem, co nie jest zgodne z postulatem naukowej obiektywności. Wydaje się, że takie sondaże powinny jak najszybciej przeprowadzić wyspecjalizowane ośrodki badań opinii publicznej. Jest to tym bardziej konieczne, że MSWiA - inicjator wydawania dowodów biometrycznych - nie przekazuje społeczeństwu żadnych informacji na temat tych dowodów.
Na podstawie tych samych badań stwierdzono jednak, że aż 58 proc. ankietowanych uważa, iż biometria doprowadzi do ograniczenia wolności i swobód obywatelskich, 36 proc. nie umiało jednoznacznie zająć stanowiska, a przeciwnego zdania było zaledwie 6 proc. badanych. 58 proc. ankietowanych obawia się również, że technologia biometryczna będzie niewłaściwie używana przez podmioty publiczne i mimo jasno sprecyzowanych celów pobierania danych biometrycznych będą one de facto wykorzystywane w innych celach. Podkreślam, że badania te były wykonane przez specjalistów od biometrii, a więc przez ludzi zainteresowanych jej rozwojem, co nie jest zgodne z postulatem naukowej obiektywności. Wydaje się, że takie sondaże powinny jak najszybciej przeprowadzić wyspecjalizowane ośrodki badań opinii publicznej. Jest to tym bardziej konieczne, że MSWiA - inicjator wydawania dowodów biometrycznych - nie przekazuje społeczeństwu żadnych informacji na temat tych dowodów.
Nie stworzono - tak jak w innych państwach UE - portalu informacyjnego o dowodzie biometrycznym, urzędnicy nie odpowiadają obywatelom na pytania drogą elektroniczną. Jest to szokujące w epoce społeczeństwa informacyjnego. Dyskusja społeczna o dowodach biometrycznych jest koniecznością także dlatego, że nowa ustawa o dowodach osobistych nie bierze w ogóle pod uwagę podstawowych założeń dowodów elektronicznych wydawanych w krajach UE, które posiadają tzw. strefę MRZ (Machine Readable Zone). Jest to strefa czytana maszynowo, umożliwia ona zdalne odczytanie danych przez urządzenia do tego przeznaczone. Jej funkcjonowanie ściśle określają normy obowiązujące w UE. Jeżeli dowód elektroniczny nie posiada strefy MRZ, to nie może służyć jako dokument paszportowy w krajach strefy Schengen.
W nowej ustawie o dowodach osobistych opracowanej w MSWiA nie ma o MRZ ani słowa! To uchybienie kompromituje nie tylko MSWiA, ale także inne ministerstwa, ponieważ ustawa jest już po tzw. uzgodnieniach międzyresortowych. Rząd chce zlikwidować - jako informację obowiazującą dotychczas w dowodzie osobistym - nie tylko miejsce zameldowania, ale nawet adres zamieszkania obywatela. Jakie będą tego konsekwencje? Trudno sobie w tej sytuacji wyobrazić np. procedurę odbierania listów w placówkach Poczty Polskiej. W dużych miastach w przypadku popularnych imion i nazwisk może pojawić się kilka osób o takim samym imieniu i nazwisku. Na jednym z portali społecznościowych dla hasła "Jan Kowalski, zamieszkały w Warszawie" otrzymano wynik 512 osób. Można sobie wyobrazić, że kilka osób o takim samym imieniu i nazwisku mieszka na jednym osiedlu i podlega pod ten sam urząd pocztowy. W przypadku odbierania listów, a tym bardziej przekazów pieniężnych (np. rent i emerytur!), na nazwisko Jan Kowalski może się po nie zgłosić kilka osób i trudno przewidzieć, w jaki sposób nastąpi identyfikacja osoby uprawnionej do odebrania konkretnej przesyłki. Z tego wynika, że obywatel będzie musiał najprawdopodobniej dysponować wydrukiem wydanym przez urząd gminy, który potwierdzi, że to właśnie on mieszka pod wskazanym adresem, czyli że po reformie premiera Tuska będziemy mieli nie jeden, a dwa dowody osobiste.
W czyim interesie przeprowadza się tego typu reformy? Nie trudno zgadnąć: adres zamieszkania umieści się na kolejnej plastikowej karcie, którą jakaś firma informatyczna wyprodukuje. Zarobi firma - straci obywatel. Czyż nie lepiej - tak właśnie zaplanowano dowody biometryczne za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego - umieścić adres zamieszkania w elektronicznej części dowodu osobistego? Takie rozwiązanie umożliwiłoby sprawną identyfikację osób, a jednocześnie nie pociągałoby za sobą obowiązku wymiany dowodu w przypadku zmiany miejsca zamieszkania. Co więcej, Poczta Polska oraz banki zadeklarowały chęć zakupu odpowiednich czytników z własnych środków, co dodatkowo nie obciążałoby budżetu państwa. Zdumiewający jest przy tym fakt, że nowa ustawa o dowodach osobistych przechodziła procedurę uzgodnień międzyresortowych i Ministerstwo Infrastruktury, któremu podlega Poczta Polska odpowiedzialna za doręczenie listów poleconych, nie zgłosiło do ustawy o dowodach osobistych żadnych uwag!
Na koniec konkluzja: podstawową zasadą rządu powinna być całkowita transparentność podejmowanych przez poszczególnych ministrów decyzji związanych z absorbcją środków unijnych. W szczególności dotyczy to projektów informatycznych finansowanych przez Unię Europejską. Rząd premiera Donalda Tuska działa według dokładnie odwrotnej zasady, decyzje podejmuje nie wiadomo kto, nie wiadomo w jakim trybie, nie wiadomo gdzie (na cmentarzu, w parku, na wczasach, w gabinetach?), a jeśli już ktoś ją podejmie, to bynajmniej nie fatyguje się, by poinformować o niej społeczeństwo.
Na koniec konkluzja: podstawową zasadą rządu powinna być całkowita transparentność podejmowanych przez poszczególnych ministrów decyzji związanych z absorbcją środków unijnych. W szczególności dotyczy to projektów informatycznych finansowanych przez Unię Europejską. Rząd premiera Donalda Tuska działa według dokładnie odwrotnej zasady, decyzje podejmuje nie wiadomo kto, nie wiadomo w jakim trybie, nie wiadomo gdzie (na cmentarzu, w parku, na wczasach, w gabinetach?), a jeśli już ktoś ją podejmie, to bynajmniej nie fatyguje się, by poinformować o niej społeczeństwo.
Właściciel estońskiego biometrycznego dowodu osobistego, podobno będzie mógł głosować przez internet. Oczywiście za pomocą specjalnego czytnika, podłączanego do komputera.
"Myślę, że już dawno przebiliśmy wyobrażenia Orwella. Jego przewidywania dotyczyły inwigilacji tylko i wyłącznie przez państwo, podczas gdy w obecnym świecie państwo straciło na to monopol. Teraz wszelkie firmy i agencje prywatne zbierają i wymieniają się danymi obywateli równie dobrze jak agencje rządowe."
-- Gavin Smith, wykładowca City University of London, kierownik pierwszych na świecie studiów nad inwigilacją; cała rozmowa: "Niedlugo_bedą_nam_wszczepiać_czipy_pod_skóre", Dziennik.pl, 21-04-2009
Wiele wskazuje na to, że biometryczne dowody osobiste z mikroczipami są przewidziane jedynie na krótki, przejściowy czas.
Docelowo dąży się do implantowania mikroczipów pod skórę. Tylko w takim przypadku będzie największe prawdopodobieństwo identyfikacji danej osoby z jej danymi.
Już cztery lata temu (20-05-2006) agencja Polskiego Radia IAR donosiła, że w kilkunastu japońskich szpitalach stosuje się noworodkom obowiązkowe wszczepianie mikroczipów: "Mikrochipy u noworodków wykluczają pomyłkę", onet.pl, 20-05-2006
Po więcej szczegółów odsyłam do mojego poprzedniego artykułu (link nr [1]).
[1] "Biometryczne dowody osobiste (pierwsze już w 2010)", 26-10-2009
[2] "Naukowcy australijscy: Wszyscy Australijczycy będą zaimplantowani mikroczipami", Bibuła, 4-02-2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz