środa, 14 lipca 2010

Fluor - upiorny gadżet




Post opublikowany pierwotnie w Salonie 24 [11-12-2009]:



"Fluor jest w wodach kranowych wielu miast w nadmiarze. Rynek zalany jest pastami z fluorem. Fluoru jest dużo w herbacie, którą pijemy "na umór", w rybach morskich i roślinach kapustnych. I wystarczy. Fluoru mamy w nadmiarze z zanieczyszczeń środowiskowych. Zęby "przefluorowane" mają żółtawe, a potem brązowe plamki, które szybko zamieniają się w próchnicę. Plomba w takich zębach nie chce "się trzymać". Obwiniamy za to dentystę, a nie siebie. Ale zęby to jeszcze nie wszystko. Fluor odkłada się w kościach, przy czym stopień pochłaniania jest większy u młodych ludzi, rosnących. Powoduje bowiem zwiększoną kruchość i łamliwość kości. Z biegiem lat powstają w tych miejscach zwapnienia, które objawiają się bólami kręgosłupa, palców, stawów. Nie jest to jednak widoczne w młodości. Zmiany te dają o sobie znać dopiero za 10, 20, 30 lat, gdy już wchodzimy w trzecią, czwartą, piątą dekadę życia. A czasu nie da się odwrócić. Więc zapobiegajmy temu. Fluor uszkadza nerki, zmniejsza odporność na infekcje i sprzyja rozwojowi alergii, uszkadza centralny układ nerwowy (zmęczenie, depresje, nadwrażliwość). Ponieważ wiąże magnez, więc oprócz tego sprzyja powstawaniu zawałów serca. Kumuluje się w łożysku ciężarnych i jest zagrożeniem zarówno dla matki, jak i płodu, sprzyjając powstawaniu wad wrodzonych, a potem nowotworów."
-Dr n. med. Danuta Myłek specjalista alergologii i dermatologii, z Centrum Profilaktyki i Leczenia Alergii "Progres" oraz Przychodni Alergologicznej "Alergia" w Stalowej Woli, członek Dziennikarskiego Klubu Promocji Zdrowia, członek naukowy American College of Asthma, Allergy and Immunology.
["Co mówią naukowcy oraz lekarze - dr Danuta Myłek]

Fluor w wodzie pitnej
"Obecnie na podstawie badań prowadzonych nad działaniem fluoru i fluorków na organizm ludzki zdania o ich niezbędności dla człowieka, a z drugiej strony - szkodliwości czy nawet toksyczności, są bardzo podzielone. Niektórzy autorzy zaliczają fluor do mikroelementów, tzn. pierwiastków śladowych koniecznych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Inni dowodzą jego szkodliwego działania już w minimalnych ilościach. Powszechnie przyjęło się, że fluor obecny w wodzie do picia w stężeniu około 1,0 mg F/l hamuje próchnicę zębów u dzieci i dorosłych, a dopiero w wyższych stężeniach jest toksyczny.
Wody pitne z kranu są obecnie największym źródłem chorób nowotworowych. Z piśmiennictwa lat 90.XX w. (w naturalnych warunkach człowiek rozwijał się bez fluoru), można wysnuć wniosek, że dla zdrowia i prawidłowego rozwoju fluor nie jest konieczny i nie można zaliczać go do tzw. mikroelementów. Za dawkę śmiertelną uważa się ilość 1,4-2,3 g fluoru. Objawy zatrucia mogą występować już po kilku miligramach, a więc po ilości, którą możemy wprowadzić do organizmu każdego dnia z wodą wodociągową poddaną fluorowaniu. Należy dodać do tego jeszcze zawartość fluoru i jego związków w powietrzu i żywności.
Stwierdzono ścisłą zależność między ilością fluoru we krwi, a jego stężeniem w wodzie pitnej. Fluor i jego związki działają już na poziomie komórek, wiążąc magnez w nierozpuszczalną sól, co unieczynnia go i eliminuje z procesów biochemicznych w organizmie. Ponieważ ponad 300 enzymów jest aktywnych dzięki magnezowi, takie zablokowanie go powoduje bardzo poważne konsekwencje. Przede wszystkim zostają zahamowane procesy tworzenia się energii w komórkach, przez co zmniejsza się ilość energii koniecznej do pracy mięśni, a więc sprawności fizycznej, a także do działania układu nerwowego, co może obniżać sprawność psychiczną. Prócz tego ograniczona jest ilość energii niezbędnej do wzrostu organizmu. Już w mikroilościach fluor uszkadza chromosomy, a więc zakłóca kod genetyczny. Wiąże się to z jego potwierdzonym mutagennym i kancerogennym działaniem.
W dużych dawkach fluor i jego związki powodują nieżyty żołądka i jelit, ostre zapalenie nerek, oraz różnego stopnia uszkodzenia wątroby i mięśnia sercowego. Chroniczne (długotrwałe) narażenie na wysokie stężenie prowadzi początkowo do cętkowania szkliwa zębów i fluorozy szkieletowej, polegającej na bardzo dużych zmianach kostnych. Może również wystąpić uszkodzenie nerek i rzadziej zmiany w tarczycy. Objawami przewlekłego zatrucia są również: spadek ciężaru ciała, kruchość kości, sztywność stawów, niedokrwistość, osłabienie i ogólny zły stan zdrowia. Część fluoru wydalana jest z moczem, ale większość odkłada się w zębach i kościach, co staje się przyczyną wspomnianej fluorozy szkieletowej.
Jako przykład toksycznego działania można podać Skawinę i jej okolice, gdzie nadmiar fluoru w środowisku spowodował nieodwracalne, trwałe inwalidztwo u dużej liczby ludności, a mianowicie: bolesne zesztywnienie kręgosłupa i ograniczenie ruchomości prawie u całej populacji. U ludzi narażonych na wpływ związków fluoru stwierdzono duszności, dolegliwości ze strony układu ruchowego, objawy wskazujące na uszkodzenie lub podrażnienie układu nerwowego, polegające na nadmiernej pobudliwości i drażliwości, przy ciągłym odczuwaniu zmęczenia, bezsenności, depresji, a także upośledzeniu pamięci. W wodach powierzchniowych i głębinowych występuje w różnych stężeniach, co uwarunkowane jest budową geologiczną podłoża. W niektórych wodach głębinowych spotyka się znaczne jego ilości (np. Trójmiasto ma ujęcie wody pitnej o wysokiej zawartości fluorków, co wymagało procesów uzdatniania pozwalających na ich usuwanie). Do wód powierzchniowych fluor i jego związki dostają się także ze ściekami przemysłowymi, np. z zakładów produkujących nawozy fosforowe, z hut aluminium, z fabryk produkujących sprzęt chłodniczy, gdzie najczęściej używanym medium chłodzącym są w dalszym ciągu freony, z przemysłu kosmetycznego i środków ochrony roślin (preparaty grzybobójcze i impregnacyjne do drewna). Z uwagi na ogromną toksyczność i szkody wyrządzane w organizmie człowieka należy starać się wyeliminować fluor lub ograniczyć do minimum jego przyjmowanie, co najłatwiej można uczynić w stosunku do wody pitnej."
["Rakotwórcza woda - wybrane pierwiastki]


Fluoroza zębów [foto: farm3.static.flickr.com]


     
woda mineralna z fluorem             Płyn do płukania jamy ustnej



"Wielkie kłamstwo. Wpływ propagandy fluorku na nasze życie"
"W Ameryce, w przeciętnym supermarkecie lub drogerii można dostać wyłącznie fluorkowaną pastę do zębów i codziennie 160 milionów Amerykanów pije fluorkowaną wodę z kranu. Fluorek znajdziemy w napojach orzeźwiających, piwie i artykułach spożywczych. Poza tym fluorek, będąc jedną z najbardziej rozpowszechnionych substancji zanieczyszczających środowisko, występuje w naturalnych zbiornikach wodnych, glebie i powietrzu. Tak więc prawdopodobieństwo tego, że człowiek nie konsumuje fluorku, równa się zeru. Zarazem ciągle przybywa naukowych dowodów na zagrożenia płynące z tej konsumpcji. Oznacza to, że możemy stać się ofiarą szkodliwego oddziaływania fluorku, nie mając o tym najmniejszego pojęcia.

Kiedy fluorek uchodził jeszcze za truciznę
Fluoroza jest powszechnie znanym zjawiskiem występującym wtedy, gdy w organizmie gromadzi się zbyt dużo fluorku. W łagodnych przypadkach powoduje to pojawianie się plam na zębach, w poważniejszych – szkliwo ciemnieje i odłamuje się. W USA wiadomo od 1916 r., że fluorek wywołuje to zjawisko. W związku z tym, w okresie od 1931 do 1939 roku, Amerykańska Służba Zdrowia Publicznego (U.S. Public Health Service) i Amerykański Związek Dentystów (American Dental Association) domagały się usunięcia fluorku z wody w takich miejscowościach, gdzie występuje on jako naturalne lub przemysłowe zanieczyszczenie środowiska. Przy łagodniejszej postaci fluorozy na zębach pojawiają się białe plamy. W poważniejszych przypadkach, szkliwo zębów odpada i zęby się psują. Fluoroza jest procesem nieodwracalnym, dlatego jedynym sposobem uratowania chorego zęba jest założenie koronki. Fluoroza to nie problem „kosmetyczny” lecz choroba, gdyż dotknięte nią zęby wskazują też na stan kości danej osoby. W łagodniejszej postaci fluoroza może wystąpić nawet u 80% dzieci w regionach, gdzie fluorkuje się wodę, ale takie nasilenie choroby może mieć miejsce i w innych okolicach, gdzie zbyt wiele fluoru dostaje się do organizmu nie z wody, lecz z innych źródeł (pasty do zębów, żywność, zanieczyszczenia środowiska).
Dr H. Trendley Dean z Amerykańskiej Służby Zdrowia Publicznego w 1931 r. zainicjował badania w skali krajowej, które wykazały, że w miarę jak zwiększa się ilość fluorku w wodzie, wzrasta występowanie fluorozy wśród jej konsumentów. Przy końcu lat 30-ych Dean twierdził, że 1 ppm (1 mg/litr) to zawartość fluorku w wodzie, która wywołuje minimalną fluorozę, podczas gdy zmniejsza stopień występowania próchnicy zębów.
W 1939 r. Gerald Cox, biochemik z Mellon Institute, wystąpił z tezą, że jeśli fluorek w określonej ilości jest szkodliwy, to prawdopodobnie w mniejszej ilości jest on pożyteczny. W rok później dr Cox został członkiem Komisji d/s Żywności i Odżywiania przy Krajowej Radzie Badań Naukowych i zaczął aktywnie nawoływać do fluorkowania wody. Innym gorliwym propagatorem fluorku był prawnik i wysokiej rangi polityk Oscar Ewing, który jako szef, od 1947 roku, Służby Zdrowia Publicznego korzystał z każdej okazji, by przysłużyć się sprawie fluoryzacji. Pod jego kierownictwem w ciągu trzech lat zaczęto wprowadzać fluorek do wody w niemal stu miastach. Innym znanym promotorem tej sprawy był kierownik Wydziału Toksykologii Fluorku Uniwersytetu Rochester, dr Harold C. Hodge. Jego zadaniem stało się zaprojektowanie fluorkowania wody w mieście Newburgh w stanie New York oraz zbadanie jego wpływu na tutejszych mieszkańców.
Dzisiaj dodaje się fluorek w ilości 1-4 ppm, do wody pitnej dwóch trzecich ludności USA, a więc do większości wodociągów miejskich. Ten wielki eksperyment rozpoczął się 1 stycznia 1945 r. w Grand Rapids w stanie Michigan, mimo że nieco wcześniej wypowiedziały się o tym negatywnie zarówno Pismo Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego, jak i Pismo Amerykańskiego Związku Dentystów.
18 września 1943 r. w artykule “Chroniczne zatrucie fluorem”, opublikowanym w Piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego stwierdza się: Fluorki są powszechnymi toksynami protoplazmowymi zmieniającymi przepuszczalność błony komórkowej poprzez powstrzymywanie pewnych enzymów. Źródłem fluorkowego zatrucia może być woda pitna zawierająca 1 ppm lub więcej fluorku, związki fluoru w płynach owadobójczych...” Zauważmy, że na rok przed wprowadzeniem fluorkowania wody zawartość 1 ppm uchodziła jeszcze za toksyczną.
W numerze z października 1944 r. Pisma Amerykańskiego Związku Dentystów stwierdza się: „Fluorek sodu jest wysoce trującą substancją i jeśli jego stosowanie w bezpiecznej koncentracji i pod ścisłym nadzorem kompetentnego personelu może być pozytywne terapeutycznie, w innych warunkach może być on zdecydowanie szkodliwy... Dobrze wiemy, że używanie wody pitnej zawierającej zaledwie 1.2-1.3 fluorku może powodować takie zaburzenia rozwojowe kości, jak ich stwardnienie, spondyloza i marmurowatość, jak również wole i nie możemy ryzykować wywoływania tak poważnych systemowych schorzeń poprzez budzące dziś wątpliwości postępowanie mające zapobiegać zniekształcaniu zębów u dzieci...”.
W 1945 r., już po rozpoczęciu eksperymentu w Grand Rapids, jeden z głównych inspektorów FDA (Agencja ds. Żywności i Leków) odkrył, że w pewnym browarze w Massachusetts dodaje się fluorku do piwa. Właściciela browaru natychmiast aresztowano i postawiono przed sądem pod zarzutem zatruwania piwa. Zgodnie z aktem oskarżenia, w piwie „odkryto szkodliwą truciznę, fluorek, który zgodnie z obowiązującym przepisem (Section 301a of the Food, Drug and Cosmetic Act) był niebezpieczny...” Stwierdzono, że fluorek został dodany w ilości 0.5 ppm. Tak więc w 1945 r., zdaniem federalnej agencji FDA, fluorek był jeszcze trucizną, nawet było go o połowę mniej niż wcześniej, 1 stycznia zaczęto dodawać do wody w Grand Rapids. Nawiasem mówiąc, piwiarnia musiała zapłacić grzywnę, a jej szefa skazano na pół roku więzienia plus trzy lata w zawieszeniu. Mimo to wielki eksperyment rozpoczął się w Grand Rapids, pod kierownictwem wspomnianego już dr H. Trendleya Deana. Pierwotnie planowano, że przez 10 lat będzie się dodawać fluorku do wody w Grand Rapids, a po dziesięciu latach porówna się stan zdrowotny tutejszej ludności ze stanem zdrowia mieszkańców miasta Muskegon, gdzie nie byłoby fluorku w wodzie. Jednak od pierwotnego planu odstąpiono, gdyż w 1947 r. zaczęto fluorkować wodę także w Muskegon, zamykając w ten sposób drogę do zebrania naukowych danych odnośnie bezpieczeństwa i efektywności eksperymentu.
W 1946 r. wprowadzono fluorek w sześciu innych wielkich miastach amerykańskich.
W 1947 r., po mianowaniu Oscara Ewinga szefem Federalnej Agencji Bezpieczeństwa – której podlegała Amerykańska Służba Zdrowia Publicznego – program fluorkowania ruszył naprzód pełną parą i w ciągu następnych trzech lat zaczęto pompować fluorek do wody w 87 kolejnych miastach.
W 1950 r. U.S. Dispensatory (książka – komentarz do farmakopei), 24. wydanie, na str. 1456 tak określa fluorki: “Silne trucizny dla wszystkich żywych tkanek, jako że powodują strącanie wapnia. Wywołują spadek ciśnienia krwi, zaburzenia oddychania oraz ogólny paraliż. Długotrwała konsumpcja dawek mniejszych niż śmiertelne permanentnie hamuje wzrost... używanie środków do czyszczenia zębów oraz leków wewnętrznych zawierających fluorek nie jest uzasadnione.” W następnych wydaniach U.S. Dispensatory redaktorzy usunęli cały powyższy fragment. Dlaczego?
W 1950 r. Amerykańska Służba Zdrowia Publicznego, pod kierownictwem Oscara Ewinga, oficjalnie i otwarcie poparła fluorkowanie wody pitnej w USA. W tym samym roku Fundacja Badań Naukowych Cukru, zrzeszająca 130 przedsiębiorstw, przyznała, że cukier jest jedną z głównych przyczyn próchnicy zębów. Fundacja udzieliła dotacji pieniężnych Katedrze Żywienia Uniwersytetu Harvarda na „rozwiązanie problemu próchnicy zębów bez ograniczania spożycia cukru”. Pod wpływem tych dotacji uniwersytet zalecił fluorkowanie wody. Dwie placówki najbardziej popierające fluorek, Uczelnia Dentystyczna Harvarda i Uniwersytet Rochester, otrzymały od przemysłu cukrowniczego wysokie dotacje na badania fluorku.
W 1952 r. Pismo Amerykańskiego Związku Dentystów poleciło wszystkim dentystom, by nie dzielili się z pacjentami swymi osobistymi opiniami na temat fluorku.
W 1952 r. rozpoczęto dodawanie fluorku do miejskiej wody w San Francisco, Pittsburgu i szeregu innych, dużych i małych miast. 29 listopada 1960 r. asfalt na ulicy o szerokości 15 metrów zapadł się na długości 60 metrów po tym, jak pękła prawie nowa, główna rura wodociągowa. Laboratoryjne badania wykazały, że rurę zniszczyły związki fluoru. Stwierdzono na niej fluorek o koncentracji 22,000 ppm. Gazeta Pittsburg Press z 15 października 1967 r. doniosła, że 98% zamieszkałych w Pittsburgu dzieci w wieku 13 – 15 lat ma krzywe zęby.
W 1954 r. Christian Science Monitor zwrócił się do 81 laureatów Nagrody Nobla, uczonych reprezentujących chemię, medycynę i biologię, by przedstawili swe opinie na temat fluorkowania wody pitnej. 79% owych ekspertów nie poparło tej sprawy, mimo twierdzeń propagatorów fluoryzacji, że popierają ją wszyscy znani uczeni.
W 1955 r. rozpoczęto sprzedaż past do zębów z fluorkiem, zaopatrzonych w ostrzeżenie, że „fluorkowanej pasty do zębów nie należy używać w miejscowościach, gdzie fluorku dodaje się do wody”. Po dwóch latach ostrzeżenie to zostało usunięte. Fluorek staje się pożyteczną odżywką.
W 1956 r. Pismo Amerykańskiego Związku Dentystów opublikowało, „przeznaczone do powszechnego użytku”, rezultaty eksperymentu w Newburghu, zgodnie z którymi fluorek w niskiej koncentracji miał być bezpieczny dla amerykańskich obywateli. Biologiczny dowód pochodził od dr Hodge’a z Uniwersytetu Rochester.
W 1957 r. wytwórnia aluminium ALCOA poinformowała, że sprzedaje fluorek sodu różnym miejscowościom w celu fluorkowania ich wody.
W kwietniu 1958 r. Związek Amerykańskich Lekarzy i Chirurgów, zrzeszający ponad 15 tysięcy członków, podjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec fluorkowania:”Związek potępia wprowadzanie do publicznych wodociągów wszelkich materiałów, których celem jest wywieranie wpływu na fizyczne lub umysłowe funkcjonowanie konsumentów.” Również w 1958 r. znany genetyk H.J. Muller wykazał, że fluorki powodują zasadnicze szkody, gdy dostawszy się do komórki naruszają jej układ genetyczny.
W 1961 r. Sąd Najwyższy w Szwecji uznał fluorkowanie za sprzeczne z prawem.
W 1964 r. fluorkowanie zostało zakazane w Danii. Periodyk Brytyjskich Dentystów podał wyniki czteroletnich badań obejmujących 1,000 dzieci: "Nie stwierdzono żadnych istotnych różnic, jeśli chodzi o nasilenie próchnicy zębów, między dziećmi używającymi fluorkowanej pasty do zębów oraz tymi, które myły zęby pastą bez fluorku."Badania przeprowadzili profesorowie uniwersytetu całkowicie niezależni od przemysłu artykułów dentystycznych i fluorkowych, zaś uzyskane dane opracowali statystycy niezależni od profesorów, w przeciwieństwie do badań wykonanych w USA, w które zawsze, pośrednio lub bezpośrednio, zaangażowane były owe gałęzie przemysłu.
W 1971 r. Niemcy zabroniły fluoryzacji. 18 listopada tegoż roku szwedzki parlament unieważnił, uznaną wcześniej za nielegalną, ustawę o fluoryzacji stwierdzając: ”Po prostu nie istnieje prawdziwy dowód na poparcie szeroko rozpowszechnianych twierdzeń propagatorów fluorkowania”.
W 1973 r. Holandia zabroniła fluoryzacji wody.
W 1977 r. Podkomisja Kongresowa ds. Stosunków Międzyrządowych zorganizowała dwa pełne przesłuchania kongresowe poświęcone sprawie fluorku. W trakcie przesłuchań wykazano, że „naukowe usiłowania” propagatorów fluoryzacji oparte są na oszustwie oraz że przeprowadzone badania naukowe nie pozostawiają żadnych wątpliwości, iż fluorkowanie prowadzi co roku w USA do ponad 10,000 zgonów z powodu raka.
W 1978 r. naukowcy z Pomorskiej Akademii Medycznej w Polsce stwierdzili, że fluorki powodują genetyczne szkody w komórkach ludzkiej krwi. W tym samym roku w Pensylwanii został wygrany proces sądowy, w ramach którego dowiedziono szkodliwości fluoryzacji i w rezultacie została ona zakazana. Wzbudziło to zaniepokojenie propagatorów fluorkowania, w imieniu których Amerykański Związek Dentystów wydał w następnym roku tzw. biały dokument, w którym przeciwników fluoryzacji nazwano “nie doinformowanymi quasi-ekspertami, którzy nie mają żadnych kwalifikacji, by mogli się odważyć mówić o takich naukowych tematach jak fluoryzacja i których motywy są absolutnie egoistyczne”. Poza tym Związek jeszcze raz opowiedział się za “wpływającymi na całe życie zaletami fluoryzacji”.
20 stycznia 1979 r. w New York Times ukazał się następujący artykuł (fragment):„Ława przysięgłych Sądu Najwyższego Stanu Nowy Jork przyznała rodzicom trzyletniego chłopca z Brooklynu odszkodowanie w wysokości 750,000 dolarów. Chłopczyk w czasie swej pierwszej w życiu wizyty u dentysty, w miejskiej przychodni dentystycznej, otrzymał śmiertelną dawkę fluorku, następnie niemal przez pięć godzin nikt się nim nie zajął w poczekalni przychodni dziecięcej oraz w Szpitalu Brookdale, mimo że jego matka błagała o pomoc. Chłopczyk popadł w śpiączkę i zmarł.” W artykule podano, że dentysta nie stwierdził u chłopca próchnicy zębów, przekazał go więc asystentce. Ta posmarowała zęby dziecka fluorkowym żelem, ale „zapomniała” mu powiedzieć, by wypluł wszystko po wypłukaniu ust. Dziecko jednak wszystko połknęło i po pięciu godzinach, wijąc się z bólu, zmarło. (Dzieci do szóstego roku życia nie potrafią w zasadzie odpowiednio kontrolować refleksów przełykania.) W tym samym roku Terry Leder stwierdziła na piśmie, że w 1969 r. pracowała jako asystentka pewnego dentysty, który polecił wykonać zabieg z fluorkiem u małego dziecka, które natychmiast dostało konwulsji i zmarło. Zdaniem Terry Leder fluorkowy żel – mający przyjemny smak, żeby dzieci nie protestowały - zawiera 10,000 ppm fluorku i jest pozostawiany na zębach przez około pięć minut. Przed końcem tegoż roku w Melbourne, w Australii zmarło inne dziecko po połknięciu sześciu tabletek z fluorkiem.
W 1981 r. w japońskiej Akademii Dentystycznej Kanagawa, dr K. Ishida przeprowadził badania, które wykazały, że już w ilości 1 ppm (tyle co najmniej dodaje się do wody w Ameryce) fluorek zakłóca w organizmie wytwarzanie kolagenu. (Kolagen, jedno z najważniejszych i najobficiej występujących w organizmie białek, stanowi jeden z głównych składników skóry, ścięgien, mięśni, chrząstki, kości i zębów.) Powoduje on rozkład kolagenu, osteoporozę, raka kości, łamliwość kości i zębów, a także niszczy tkanki łączne, które utrzymują nasze organy w odpowiedniej pozycji.
W 1986 r. Ośrodek Toksykologii Rocky Mountain poinformował o 87 przypadkach zatrucia fluorkiem. Zmarło trzynastomiesięczne niemowlę. Fluorek sodu (znajdujący się także w pastach do zębów) jest najczęstszą przyczyną ostrych zatruć u dzieci powodowanych jedną substancją.
30 marca 1989 r. Kalifornijski Urząd Służby Zdrowia doniósł, że w butelkowanej wodzie o nazwie Niagara znaleziono 450 ppm fluorku. Kierownik urzędu, Kenneth Kizer ostrzegł ludność, że picie tej wody grozi śmiercią.
21 lipca 1990 r. Chuck Filippini zabrał swą ośmioletnią córeczkę do dentysty, gdzie wykonano u niej zabieg z użyciem fluorku. Po dwóch godzinach dziecko się rozchorowało, a po trzech dniach zmarło. W tym samym roku Amerykański Związek Dentystów opublikował komunikat prasowy, zgodnie z którym „fluoryzacja wody pitnej jest najbezpieczniejszą, najskuteczniejszą i najbardziej oszczędną metodą służby zdrowia zwalczającą próchnicę zębów”. Więcej przypadków raka, - niższy poziom inteligencji.
W 1991 r. Krajowy Instytut Onkologii podjął badania mieszkańców USA odnośnie zachorowań na raka mogących mieć powiązanie z fluorkiem. Stwierdzono “wzrost zachorowań na raka kości i stawów we wszystkich grupach wiekowych, głównie w związku z tendencją wzrostową w grupie wiekowej poniżej 20 lat, w powiatach fluorkowanych, w przeciwieństwie do powiatów nie fluorkowanych…”. Instytut Onkologii opracował szczegółowe rozprawy dotyczące wielu powiatów stanów Washington i Iowa. Stwierdzono, że “ograniczając się do wskaźników procentowych dla grupy wiekowej poniżej 20 lat, w grupie tej, u przedstawicieli obu płci, zachorowalność na raka kości i stawów w okresie od 1973-80 do 1981-87 wzrosła o 47% we fluorkowanych regionach Washington i Iowa i spadła o 34% w regionach nie fluorkowanych. W grupie mężczyzn w wieku poniżej 20 lat zachorowalność na raka kości wzrosła o 70% w regionach fluorkowanych i spadła o 4% w nie fluorkowanych”. Jak wynika z danych stanowych, w 1992 r. 144 miliony Amerykanów spożywały fluorek w wodzie. (Dziś już 160 milionów.) W tym samym roku Michael Perrone z ramienia władz ustawodawczych New Jersey zwrócił się do FDA o dane dotyczące bezpieczeństwa i efektywności sprzedawanych w sklepach tabletek i kropli z fluorkiem. Po sześciu miesiącach FDA wreszcie przyznała, że nie posiada danych wskazujących na to, iż fluorkowe tabletki i krople są bezpieczne i skuteczne.
W 1995 r. chińscy uczeni przeprowadzili badania poziomu inteligencji 907 dzieci w wieku 8-13 lat w powiązaniu z występującą wśród nich fluorozą zębów. Naukowcy stwierdzili, że “iloraz inteligencji dzieci żyjących w regionach ze średnim lub poważnym rozpowszechnieniem fluorozy był niższy niż dzieci zamieszkujących regiony, gdzie fluorozy nie stwierdzono lub jest ona rzadka. Wygląda na to, że fluorek wpływa negatywnie na rozwój inteligencji.”
2 stycznia 1997 r. związek zawodowy reprezentujący 1500 naukowców, inżynierów, prawników i innych specjalistów z Agencji Ochrony Środowiska (EPA) wystąpił z następującym oświadczeniem: „Dowody zbadane przez naszych członków w ciągu ostatnich 11 lat, w tym epidemiologiczne badania zwierząt i ludzi, wskazują na przyczynowe powiązanie między fluorkiem/fluorkowaniem, a rakiem, szkodami genetycznymi i neurologicznymi oraz chorobami kości." W tym samym roku FDA wydała rozporządzenie dotyczące etykietek na pastach do zębów, zgodnie z którym należy na nich umieszczać następujące ostrzeżenie: „Jeśli przypadkowo połknie się więcej pasty niż porcja używana do mycia zębów, należy natychmiast zwrócić się o pomoc medyczną lub skontaktować się z ośrodkiem toksykologii”. Zdaniem Amerykańskiego Związku Dentystów nowe “ostrzeżenie wymagane przez FDA na fluorkowych pastach do zębów może niepotrzebnie przestraszyć rodziców i dzieci, a poza tym taka etykietka znacznie wyolbrzymia dowiedzione lub możliwe zagrożenie ze strony fluorkowych past do zębów”.
W 1999 r. jeden z najwybitniejszych propagatorów fluorku, kierownik Wydziału Prewencji Dentystycznej Uniwersytetu w Toronto, prezes Kanadyjskiego Towarzystwa Badań Dentystycznych, dr Hardy Limeback w ramach dramatycznego zwrotu przeprosił swój wydział i studentów za dotychczasowe popieranie fluorkowania. W wywiadzie udzielonym 5 grudnia 1999 r. pismu The Tribune w Arizonie stwierdził: “Występując jako szef wydziału prewencji dentystycznej powiedziałem, że nieświadomie wprowadziłem w błąd moich kolegów i studentów. W ciągu minionych 15 lat odmawiałem przestudiowania toksykologicznych informacji dostępnych dla każdego. Zatruwanie naszych dzieci było jak najdalsze od moich intencji”. Zdaniem dr Limebacka “dzieci poniżej trzech lat nigdy nie powinny używać pasty do zębów z fluorkiem. Natomiast do odżywek dla niemowląt nigdy, w żadnych warunkach, nie wolno dodawać (fluorkowanej) wody z kranu w Toronto! Nigdy!” W decyzji dr Limebacka odegrał rolę eksperyment z udziałem dwóch największych miast w Kanadzie. ”Tutaj, w Toronto – powiedział on – od 36 lat dodajemy fluorku do wody. Mimo to w Vancouver, gdzie nigdy nie było fluoryzacji, próchnica zębów jest mniej rozpowszechniona niż w Toronto!”
29 czerwca 2000 r. Amerykański Związek Dentystów (ADA) wydał oświadczenie odnośnie efektywności i bezpieczeństwa fluoryzacji wody: „Od przeszło 40 lat Amerykański Związek Dentystów popiera fluoryzację publicznych zasobów wody jako bezpieczną i skuteczną w zapobieganiu próchnicy zębów... Niestety, mimo przytłaczających dowodów bezpieczeństwa i efektywności fluoryzacji, ponad 100 milionów Amerykanów ciągle jeszcze nie może korzystać z fluorkowanej wody. ADA, wspólnie ze stanowymi i lokalnymi organizacjami dentystów, kontynuuje współpracę z federalnymi, stanowymi i lokalnymi agencjami w celu zwiększenia liczby miejscowości ciągnących korzyści z fluorkowania publicznych zasobów wody”.
["Wielkie kłamstwo. Wpływ propagandy fluorku na nasze życie", wiosna 2002]
www.naturalhealingtoday.com





Za otrzymanie fluoru w 1886 r., Henri Moissan dostał w 1906 r. Nagrodę Nobla. Już na początku XX w. wiedziano, że nawet niewielkie dawki fluoru powodują u ludzi uległość i podatność na manipulacje. Fluor podawano w dużych dawkach w wodzie pitnej więźniom sowieckich łagrów i hitlerowskich obozów koncentracyjnych. W Niemczech okresu II wojny światowej produkcję fluoru zlecono koncernowi IG Farben z Frankfurtu nad Menem. Pierwsza produkcja na skalę przemysłową fluoru została uruchomiona na potrzeby projektu Manhattan. Gazowy fluorek uranu (UF6) był wtedy używany do oddzielenia izotopów uranu (U-235 i U-238). Dzisiaj do wzbogacania uranu używa się fluorku uranu i metody dyfuzyjnej lub wirówkowej. Jako pierwszy polską nazwę – fluor – zaproponował Filip Walter.
[na podstawie pl.wikipedia]




Niestety, nie mogłem odnaleźć materiału w języku polskim.


Dopuszczalną wartość fluoru przekraczamy wypijając dwie szklanki herbaty lub 1.5 szklanki kawy dziennie.


"Hazard z fluorem"
"...Fluor stał się problemem naszych czasów i jest w zasadzie wszędzie: w serach, w piwie, w jarzynach, w napojach chłodzących, a nawet w mieszankach dla niemowląt. Stał się składnikiem biosfery, występuje w powietrzu, wodzie, żywności i paszy dla zwierząt. Głównym jego "dostarczycielem" do środowiska są huty aluminium, huty stali, huty szkła, cegielnie, emaliernie, fabryki nowozów fosforowych, a także kominy elektrowni i elektrociepłowni. W Polsce, w okolicy Skawiny pod Krakowem, w latach 80. emisje fluoru z huty aluminium sięgały ok. 2500 ton rocznie. W różnych innych krajach ilości fluoru wahają się od 0,8 do 6,1 kg na tonę aluminium, podczas gdy u nas oparta na starej technologii huta emitowała aż 50 kg fluoru na tonę aluminium. Energetyka dorzuca swoje. Spalenie ok. 5 mln ton węgla w średniej wielkości mieście może stać się źródłem dodatkowo prawie 2 tys. ton fluoru na rok. Gdy w liściach brzóz w lasach wiejskich stwierdza się 10 ppm fluoru, to w miastach aż 47 ppm. Z atmosfery związki fluoru dostają się do gleby bezpośrednio w opadach pyłu i z deszczem. Skażenie powietrza zależy nie tylko od wielkości emisji, ale od ukształtowania terenu, kierunku i siły wiatrów. Pył fluorkowy zawarty w powietrzu opada w nie daleko od źródła, ale gazowy fluorowodór może przemieszczać się nawet na odległość 100 km. Naukowcy badają skażenie gleby fluorem dla celów jedynie naukowych, nie ma bowiem norm określających dopuszczalną zawartość jego związków w środowisku.
Jego nadmiar działa toksycznie na świat roślin, zwierząt i ludzi. Uszkadza liście i hamuje wzrost. Niektóre gatunki roślin wprost umierają. U innych przyrasta biomasa, ale nie zwiększa się liczba nasion, a z otrzymanych nasion potomne rośliny rozwijają się słabiej. Nawet niskie stężenie fluorków w wodzie - 0, 9 ppm - jest w stanie zabić algi w ciągu 4 godzin. Wokół dużych zakładów rośliny w odległości 20 km "naszpikowane" są toksycznymi związkami fluoru. Od nadmiaru fluoru chorują ryby i inne zwierzęta wodne. Dla pszczół śmiertelna dawka wynosi 4 mikrogramy. W środowisku zanieczyszczonym fluorem giną masowo zwierzęta leśne. Fluoroza coraz częściej atakuje zwierzęta domowe. Powoduje uszkodzenia zębów i złamania kończyn. Zwiększa podatność na zakażenia. Najwrażliwsze są krowy. Fosforanowe pasze i mączki rybne powodują zaś poważne straty w hodowli drobiu.
W naturalnych warunkach człowiek rozwijał się bez fluoru. Istnieje pewna tolerancja na małe ilości, które jednak nie są obojętne. Za dawkę śmiertelną dla dorosłego człowieka uważa się 3-5 g fluorku sodowego. Ostre objawy zatrucia mogą wystąpić po kilkudziesięciu miligramach, a u osób wrażliwszych już po 15 mg. Po zatruciu drogą pokarmową występują dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego. Przy skażeniu gazowym fluorowodorem dochodzi do obrzęku płuc i uszkodzenia nerek. Zmniejsza się liczba czerwonych i białych ciałek krwi. Spada hemoglobina. Naukowcy zbadali, że fluor hamuje wydzielanie 72 enzymów, co prowadzi do uszkodzeń kości i zaburzeń pracy tarczycy, trzustki, a także obniża poziom cząstek ATP - "akumulatora" energii naszego ustroju.
Nadmiar fluoru może być przyczyną alergii, a w skrajnych przypadkach doprowadzić do fluorozy, przejawiającej się m. in. kropkowatą zmianą zabarwienia zębów. Mimo to pasty z fluorem jako idealni pogromcy próchnicy cieszą się dużą popularnością. Białe plamy na zębach są pierwszymi objawami nadmiaru fluoru w organizmie. Potem po kilku latach mogą one przybrać barwę żółtobrunatną, aż wreszcie szkliwo stanie się na tyle kruche, że zacznie odpadać.
Naukowcy niemieccy, wobec coraz większej ilości fluoru rozproszonego w naszym środowisku przyrodniczym, stwierdzili, że dodatkowe wprowadzenie tego pierwiastka do organizmu, które niegdyś było celowe, w dzisiejszych czasach przynosi zdecydowanie więcej szkód niż pożytku. Fluor blokuje wchłanianie magnezu przez organizm, a to pociąga za sobą lawinę konsekwencji. "Próba manipulowania fluorem w wodzie pitnej jest wystarczająco żałosna, aby ją odrzucić" - twierdzi Herman Kuhl, niemiecki uczony. Mimo że na Zachodzie wycofano się już z fluorowania wody pitnej dla miast, w naszym kraju nadal dyskutuje się o "poprawieniu stanu uzębienia Polaków" - wszystkich hurtem, poprzez wprowadzenie fluorowania wody. Decyzją resortu zdrowia dzieci w szkołach obowiązkowo zaliczają fluorowanie zębów. Natomiast badania przeprowadzone w Śląskiej Akademii Medycznej dowiodły, że nadmiar fluoru, który jest zjawiskiem powszechnym w dużych aglomeracjach miejskich, działa szkodliwie nie tylko na zęby, ale także na ogólny stan organizmu. Używanie fluoru jest hazardem dla zdrowia. W żadnym wypadku nie powinien być dodawany jako środek wzbogacający do wody pitnej. Jak dotąd, oprócz Śląskiej Akademii Medycznej naukowcy i stomatolodzy nie zajęli się tą sprawą. A pasty z fluorem - obecnie jest ich najwięcej na naszym rynku - mogą stać się przysłowiowym gwoździem do trumny."


Nawet zupełna rezygnacja z fluoru nie zwalnia nas od obowiązku mycia zębów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz