"Hymn bojowy"
Hej, Orle Biały, pierzchły dziejów mroki,
Leć dziś wspaniały, hen, na lot wysoki,
Nad pola chwały, nad niebios obłoki,
Ponad świat cały - wielki i szeroki.
Leć dziś wspaniały, hen, na lot wysoki,
Nad pola chwały, nad niebios obłoki,
Ponad świat cały - wielki i szeroki.
Hej, Orle Biały, ongi tak zraniony,
Zbyt długo brzmiały pogrzebowe dzwony,
Rozpaczne szały i żałosne tony...
Wiedź nas na śmiały czyn, nieustraszony!
Zbyt długo brzmiały pogrzebowe dzwony,
Rozpaczne szały i żałosne tony...
Wiedź nas na śmiały czyn, nieustraszony!
Hej, na bój! Na bój! Gdzie wolności zorza!
Hej, na bój, na bój za polski brzeg morza!
Za Polskę wolną od tyrańskich tronów,
Za Polskę dawną Piastów, Jagiellonów!
Hej, na bój, na bój za polski brzeg morza!
Za Polskę wolną od tyrańskich tronów,
Za Polskę dawną Piastów, Jagiellonów!
Hej, na bój, na bój! Taka wola Boża,
Hej, na bój! na Gdańsk i brzeg morza!
Za ziemię całą, tę rodzoną naszą,
Za wolność wszystkich, za Naszą i Waszą.
Hej, na bój! na Gdańsk i brzeg morza!
Za ziemię całą, tę rodzoną naszą,
Za wolność wszystkich, za Naszą i Waszą.
[-- sł. i muz. Ignacy Jan Paderewski, 1917 r.]
Ignacy Jan Paderewski (1860-1941), pianista i kompozytor, dyplomata, polityk i wielki mąż stanu, polski patriota. Ostatni utwór skomponował w 1917 r. Niedługo potem dokonały się decydujące wydarzenia o dalszych, nie tylko jego dziejach, ale i Wielkopolski oraz całej naszej Ojczyzny: zima 1918/19 r. Powstaniu Wielkopolskiemu poświęciłem specjalną notkę "Póki Polska żyje w nas... Póty nie zginie!" (11-11-2009), obecnie jest mowa o tym bardzo ważnym wydarzeniu, ale w kontekście Ignacego Jana Paderewskiego. Do bohatera mego postu jeszcze kiedyś wrócę, dzisiejsza opowieść kończy się z chwilą, kiedy zostaje premierem.
I. J. Paderewski gra własne kompozycje na fortepian: Menuet G-dur op. 14 nr 1 "A l'Antique" [nagranie z maja 1917 r. w Nowym Jorku], oraz Kaprys pamięci Scarlattiego.
[Janusz Cegiełła, "Przeboje mistrzów", Wydawnictwa Radia i Telewizji, Warszawa 1981, str. 223-224]:
(...) Menuet G-dur op. 14 nr 1 powstał w Warszawie w 1886 r., o czym sam kompozytor opowiada szczegółowo w swoich Pamiętnikach. Otóż w Warszawie działał wówczas prof. dr Tytus Chałubiński, znakomity lekarz i przyrodnik, notabene odkrywca walorów klimatycznych Zakopanego, gorący miłośnik Tatr i góralszczyzny. Także zapalony meloman. Paderewski, wtedy 26-letni i mało jeszcze znany pianista, zyskał sobie sympatię 66-letniego profesora, który często zapraszał go do siebie i z przyjemnością słuchał jego gry. Pewnego dnia artysta przedstawiony został przyjacielowi pana domu, pisarzowi i publicyście, trzydziestosiedmioletniemu Aleksandrowi Świętochowskiemu. Obaj panowie zaczęli prześcigać się w zachwytach nad Mozartem i nakłaniać pianistę do zagrania coraz to innych utworów tego kompozytora. Ubolewali przy tym, że dziś nikt już nie potrafi tworzyć tak cudownej muzyki. W Paderewskim obudził się duch przekory. Po powrocie do domu zasiadł do fortepianu i zaimprowizował menueta w stylu klasycznym. Następnego wieczora wybrał się znów do Chałubińskiego i znów zastał tam redaktora Świętochowskiego. Kiedy zgodnie z tradycją, zaczęli go prosić o Mozarta, zagrał im... własnego menueta, wprawiając obu słuchaczy w stan absolutnego upojenia. Po ostatnim akordzie Chałubiński zerwał się z fotela i zawołał:
- Niech pan sam przyzna, że nie ma dziś na świecie kompozytora, który umiałby napisać coś równie pięknego!
Wówczas Paderewski przyznał się do żartu. Efekt był ponoć piorunujący. Żart przeminął, a menuet pozostał i niebawem zyskał ogromną popularność. Słuchacze całego świata starali się na koncertach Paderewskiego wymusić oklaskami bisy, wiadomo było bowiem powszechnie, że mistrz grywa na bis właśnie Menueta G-dur. Kiedyś sfilmowano nawet Paderewskiego, już w ostatnim okresie jego życia, grającego ten utwór, co autor, jeszcze jako dziecię przy piersi, oczywiście przed wojną, na własne oczy w kinie oglądał...
I. J. Paderewski w Royal Albert Hall, Londyn, 1891 r.
I. J. Paderewski, portret autorstwa Léona Bonnata, 1910 r., 78 x 58 cm, Muzeum Bonnata w Bayonne (Francja) [ilustr. za: Wikimedia Commons]
[Sławomir Koper, "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej", Bellona S.A., Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2009, str. 181-183]: Dziennikarze amerykańscy nie ograniczali się do recenzji z koncertów Paderewskiego, relacjonowali niemal każdy krok pianisty. Szczególne zainteresowanie budziły objawy entuzjazmu wielbicieli, jak zwykle przodowały w tym kobiety: "Sama zapowiedź recitalu Paderewskiego wywołuje u obu płci [...] podniecenie nie mniejsze, niż ukazanie się w ulu ćmy trupiej główki. Istotnie, recitale fortepianowe odwiedzają przedstawiciele obu płci. Ponieważ jednak kobiety stanowią płeć silniejszą i bardziej energiczną, wczoraj zajęły wszystkie miejsca na recitalu Paderewskiego w Carnegie Hall, zasłaniając cały widok białymi kapeluszami". Podobno na niektórych koncertach dziewięćdziesiąt procent słuchaczy stanowiły kobiety: "Znalazłem się tam po prostu osaczony przez dziewczęta. Wokół mnie kipiało potężnie i dominujące królestwo kobiet. Miałem wokół siebie dziewczęta w białych jedwabnych i flanelowych bluzkach; te w luźnych gorsetach i w gorsetach ciasnych. Dziewczęta rosłe i wybujałe, a także krępe i niskie. Te w kapeluszach i te w czepkach. Z obrączkami i bez".
Na pierwszych stronach gazet dziennikarze donosili: "dziewczęta w spazmach", "szał dziewcząt na poranku muzycznym". Ktoś zauważył, że "długowłosy pianista działa na kobiety nowojorskie tak samo jak słoik konfitur na sieroty z przytułku". (...) Podobno"trzy nowojorskie damy wyszyły sobie na swoich pończochach frazy muzyczne z Menueta artysty". Podczas jednego z koncertów "liczna grupa rozhisteryzowanych dam zebrała się z przodu sali, gdzie oparłszy brody na estradzie, trwały jak zahipnotyzowane".
W 1894 roku w Edynburgu "około tuzina zemdlonych dam trzeba było wynieść z sali". Na podobne przejawy uwielbienia dla artysty świat musiał poczekać aż do czasów Elvisa Presleya. Nawet Helena Modrzejewska uważała, że entuzjazm osiągnął niepokojące rozmiary, a muzyka zeszła na dalszy plan: "Takiego sukcesu nie miał tu żaden wirtuoz - nawet Rubinstein, co jednak nie dowodzi, aby Paderewski był większy od Rubinsteina. Różnica jest w indywidualności, niestety nie artystycznej, ile w powierzchownej, i chociaż Paderewski geniuszem nie przewyższa Rubinsteina, ale jego osobowość jest tego rodzaju, że przyciąga do siebie tłumy, po największej części żeńskiego rodzaju. Panny i panie amerykańskie po prostu wariują za nim [...], więc powodzenie kolosalne". Seksualne podteksty koncertów Paderewskiego nie wyczerpywały jego fenomenu.
Urokowi pianisty ulegali również mężczyźni, nawet doświadczeni krytycy muzyczni. James Hunecker, człowiek, który rocznie słuchał dziesiątków koncertów, pisał:"Zapewniam was, że byłem świadkiem wielu recitali Paderewskiego, na których zapominałem całkiem o swoich sadach, moja indywidualność zlewała się z tłumem i siedziałem, zastanawiając się, czy rzeczywiście coś słyszę, czy też Paderewski tylko markuje ruchy i wcale nie dotyka klawiatury? Jego sztuka jest w równym stopniu statyczna, jak dramatyczna. Ton wydobywa się z instrumentu, jak gdyby nikt nie uderzał. Czy to sztuka hipnozy? Jeżeli to sztuka magiczna, to nikt od niego nie zna się na niej lepiej". Odpowiednio dobrane oświetlenie (Paderewski unikał silnego światła), przystojna twarz artysty okolona słynnymi włosami, elegancki, z lekka ekstrawagancki ubiór (fantazyjne białe krawaty!). A do tego to coś nieuchwytnego, to właśnie coś, czego nie mieli inni pianiści. W relacjach z koncertów pojawiały się informacje, że widzowie odnosili wrażenie, iż wirtuoz grał wyłącznie dla nich, dla wybranej osoby. A to już faktycznie zakrawało na magię.
Mężczyźni zapewne nie odczuwali seksualnego pociągu do Paderewskiego, ale również okazywali swój entuzjazm. Przypadki wyprzęgania koni z powozu artysty i ciągnięcia dalej pojazdu przez wielbicieli nie należały do rzadkości. Zresztą Paderewski nie musiał siedzieć przy fortepianie w sali koncertowej, aby wzbudzać powszechne zainteresowanie: "Nigdy nie zapomnę tej lwiej powagi, spokojnej godności i królewskiej pozy - postać tego człowieka opromieniała pokój pełen jego najznakomitszych kolegów, jak gdyby nagle włączono oślepiające światło". Rzeczywiście musiało być w nim coś nieprawdopodobnego, skoro określenia "światło"czy "słońce" regularnie pojawiały się przy opisach jego osoby. Używał ich nawet pianista Artur Rubinstein (...) Rzeczowy i rozsądny dziennikarz amerykański opisał swoje spotkanie z Paderewskim następujaco: "[...] jego niezwykłe patrycjuszowskie oblicze absorbuje całą naszą uwagę, tak że nie dostrzegamy już nic innego. Kiedy się posiedzi przez chwilę naprzeciwko niego przy stole, zapomina się o jego ubraniu, postaci, wzroście. tym, co przede wszystkim zapamiętałem, był głęboko wycięty kołnierz, a pod nim gładki biały krawat zawiązany w muszkę i szerokie jak u atlety ramiona. Wierny reportaż, pisany według nowoczesnych wzorów, zapewne powinien zawierać opis jego butów, ale tych nie widziałem, całkowicie i bez reszty pochłonął mnie duchowy wyraz jego twarzy i głowy".
[ibidem, str. 187-188]: Podczas amerykańskich tras koncertowych salonka pianisty przekształcała się czasami w wędrowną kuchnię dla potrzebujących. Gdy spotykał bose dzieci, kupował im buty, obdarzał prezentami, żądał, aby to samo robili jego podwładni. Nigdy nie odmówił koncertu na cele charytatywne, nawet tak dla niego odległe, jak pomoc dla ormiańskich więźniów politycznych w Turcji. (...)
Ze szczodrobliwości pianisty korzystali głównie Polacy, rozsiani po świecie. Nieważne, czy potrzebowali niewielkiej kwoty, czy większej sumy, zawsze mogli liczyć na jego pomoc. Jeżeli zaś w grę wchodziła sprawa polska, pianista nie ograniczał wydatków. W 1910 roku sfinansował budowę pomnika grunwaldzkiego w Krakowie (w pięćsetną rocznicę bitwy) - odsłonięcie monumentu odbyło się w obecności 150 000 osób. Podczas pierwszej wojny światowej, walcząc o uznanie prawa Polski do niepodległości, wydał około 30 000 dolarów na telefony i telegramy. Nigdy nie żądał zwrotu kosztów, uważając, że jego obowiązkiem jest ponoszenie wydatków na cele narodowe, skoro osiągnął sukces finansowy.
Podczas drugiego amerykańskiego tournée dwaj studenci Uniwersytetu Stanforda zaproponowali pianiście dodatkowy koncert w San Jose. Zaoferowali pokrycie wszystkich kosztów i honorarium w wysokości 2000 dolarów. Mieli nadzieję na znaczny dochód, który umożliwiłby im kontynuowanie studiów. Niestety, przedsięwzięcie zakończyło się klęską. Brak odpowiedniej reklamy i niewłaściwy termin (tuż przed Wielkanocą) zadecydowały, że przychód wyniósł zaledwie około 1000 dolarów. Zrozpaczeni młodzieńcy zaproponowali Paderewskiemu odpracowanie deficytu w ciągu najbliższych kilku lat. Pianista znalazł jednak kompromisowe rozwiązanie. Studenci mieli pokryć wszystkie koszty, a z pozostałych pieniędzy zatrzymać dla siebie dwadzieścia procent (sam zadowolił się resztą - drobną, symboliczną kwotą). Paderewski zapewne nie przypuszczał, że w ten sposób uchronił od katastrofy finansowej przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych
Herberta Hoovera. Ćwierć wieku później Hoover zrewanżował się Paderewskiemu za jego wielkoduszną decyzję.
[ibidem, str. 196-197]: Lata wojny wirtuoz spędził w większości w USA, gdzie oddał ogromne zasługi dla sprawy polskiej. Przyjmowany na salonach miejscowych polityków, podnosił problematykę niepodległościową, prowadząc jednocześnie akcję konsolidacji Polonii amerykańskiej. Jako zajadły wróg Niemiec współpracował z Romanem Dmowskim, chociaż zdecydowanie odcinał się od jego antysemickich wystąpień. Zmusił nawet lidera endecji (podczas jego pobytu w USA) do wypowiedzi łagodzących antysemickie stanowisko. Prawdopodobnie postawie Paderewskiego zawdzięczamy zaangażowanie się w sprawę polską prezydenta Wilsona, szczególnie zaś słynny 13 punkt jego orędzia ze stycznia 1918 roku. Kiedy wojna dobiegła końca, Paderewski wraz z żoną uznał, że jego misja na kontynencie amerykańskim się skończyła i pora wracać do kraju. Nie myślał o karierze zawodowego polityka. Chciał włączyć się w prace przy odbudowie niepodległości, wiedząc, że jego kontakty i renoma na arenie międzynarodowej będą bardzo przydatne. Znał swoją wartość, a kilka lat wcześniej, po śmierci Henryka Sienkiewicza, wypowiedział następujące słowa: "Nie był on królem, a jednak od dawna w kraju i za krajem swoi i obcy patrzyli na niego jak na najpierwszego z Polaków. Nie był on wodzem, a jednak szedł za nim naród. Nie był on mężem stanu, a jednak wszyscy politycy polscy przed jego mądrością, przed jego rozwagą, przed jego zdaniem kornie schylali czoła".
Herberta Hoovera. Ćwierć wieku później Hoover zrewanżował się Paderewskiemu za jego wielkoduszną decyzję.
[ibidem, str. 196-197]: Lata wojny wirtuoz spędził w większości w USA, gdzie oddał ogromne zasługi dla sprawy polskiej. Przyjmowany na salonach miejscowych polityków, podnosił problematykę niepodległościową, prowadząc jednocześnie akcję konsolidacji Polonii amerykańskiej. Jako zajadły wróg Niemiec współpracował z Romanem Dmowskim, chociaż zdecydowanie odcinał się od jego antysemickich wystąpień. Zmusił nawet lidera endecji (podczas jego pobytu w USA) do wypowiedzi łagodzących antysemickie stanowisko. Prawdopodobnie postawie Paderewskiego zawdzięczamy zaangażowanie się w sprawę polską prezydenta Wilsona, szczególnie zaś słynny 13 punkt jego orędzia ze stycznia 1918 roku. Kiedy wojna dobiegła końca, Paderewski wraz z żoną uznał, że jego misja na kontynencie amerykańskim się skończyła i pora wracać do kraju. Nie myślał o karierze zawodowego polityka. Chciał włączyć się w prace przy odbudowie niepodległości, wiedząc, że jego kontakty i renoma na arenie międzynarodowej będą bardzo przydatne. Znał swoją wartość, a kilka lat wcześniej, po śmierci Henryka Sienkiewicza, wypowiedział następujące słowa: "Nie był on królem, a jednak od dawna w kraju i za krajem swoi i obcy patrzyli na niego jak na najpierwszego z Polaków. Nie był on wodzem, a jednak szedł za nim naród. Nie był on mężem stanu, a jednak wszyscy politycy polscy przed jego mądrością, przed jego rozwagą, przed jego zdaniem kornie schylali czoła".
Paderewscy dotarli na początku grudnia 1918 roku do Londynu. Pianista rozpoczął negocjacje z angielskimi politykami i na swoja prośbę dalszą drogę do kraju odbył na pokładzie brytyjskiego krążownika. Okręt dopłynął do Gdańska, co podkreślało polskie aspiracje do tego portu i zostało odebrane jako poparcie rządu królewskiego dla jego osoby. Z Gdańska Paderewscy udali się do Poznania, goraco przywitani przez ludność. 27 grudnia 1918 roku przed hotelem, w którym zatrzymał się Paderewski, odbyła się demonstracja polskiej młodzieży, co spowodowało zamieszki w mieście. Padły pierwsze strzały, doszło do walk ulicznych. W ten sposób wybuchło w Wielkopolsce jedyne zwycięskie w dziejach Polski powstanie.
Podróż do Warszawy przypominała marsz triumfalny. Pociąg jechał ponad dobę: prawie na każdej stacji zatrzymywał się, a pianista improwizował przemówienia do zgromadzonych tłumów. W stolicy entuzjazm przypominał chwile największych triumfów koncertowych: tłum wyprzągł konie z powozu i zaciągnął pojazd pod hotel "Bristol". Po spotkaniu z Piłsudskim (panowie nie doszli do porozumienia) wyjechał do Krakowa, a do Warszawy przybyła Amerykańska Misja Żywnościowa. Przewodził jej Herbert Hoover, który ćwierć wieku wcześniej w niefortunny sposób organizował koncert Paderewskiego w San Jose. Teraz zażądał wyniesienia pianisty na urząd państwowy, uzależniając od tego pomoc żywnościową USA dla zniszczonej wojną Polski. Hoover dobrze wiedział, czego żąda. Przed laty przekonał się o uczciwości i bezinteresowności Paderewskiego, a osoba pianisty gwarantowała międzynarodowe uznanie dla polskiego rządu. Piłsudski ustąpił i 16 stycznia 1919 roku powstał rząd, którego premierem został Paderewski.
[powyżej: obszerne fragmenty z książki Sławomira Kopera, "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej", Bellona/RYTM, Warszawa 2009]
Ignacy Jan Paderewski - fundator Pomnika Grunwaldzkiego (proj. Antoni Wiwulski) w Krakowie, piątek, 15-07-1910 r: "Dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i w jej jasnej, silnej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na pole walki, ale w obronie dobrej, słusznej Sprawy zwycięskiego dobyli oręża (...). Pragniemy gorąco, by każdy Polak i Litwin każdy, z dawnych dzielnic Ojczyzny, czy zza Oceanu, spoglądali na ten pomnik jako na znak wspólnej przeszłości, świadectwo wspólnej chwały, zapowiedź lepszych czasów, jako na cząstkę własnej, wiarą silnej duszy (...). Prastarej, ukochanej stolicy naszej oddajemy to dziełowe władanie wieczyste".
Ignacy Jan Paderewski w rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu, 27-12-1919 r. (czyli wkrótce po złożeniu dymisji z urzędu premiera)
I. J. Paderewski przed hotelem "Bazar", Poznań, 1919 r.
Po lewej: mjr Stanisław Taczak, naczelnik Powstania Wielkopolskiego od 28-12-1918 r.
Po prawej: następca - gen. Józef Dowbor-Muśnicki od 16-01-1919 r. [foto: yoyo.pl]
Po prawej: następca - gen. Józef Dowbor-Muśnicki od 16-01-1919 r. [foto: yoyo.pl]
Rocznica przyjazdu I. J. Paderewskiego do Poznania [inscenizacja historyczna na dworcu kolejowym Poznań Główny, 26-12-2008 r.]
Po lewej: pomnik I. J. Paderewskiego w stolicy Meksyku. Po prawej: gwiazda Paderewskiego w Alei Gwiazd w Hollywood. [foto z prawej: Wikimedia Commons]
Pomnik Ignacego Jana Paderewskiego w Lomas de Chapultepec w mieście Meksyk.
Ignacy Jan Paderewski, polityk, mąż stanu, pianista, wyznawca i realizator narodowościowych i patriotycznych ideałów wolności i niepodległości, bliskich rownież sercu każdego Meksykanina. Po 57 latach starań, i podróżowania po świecie, ufundowana przez płk. Jana Skorynę w r. 1944 rzeźba Ignacego Jana Paderewskiego doczekała się imponującego odlewu w brązie i uroczystego odsłonięcia dnia 15 listopada 2001 roku w okazałym miejscu w mieście Meksyk, na zbiegu alei Paseo de la Reforma i Esplanada, w rezydenckiej dzielnicy Lomas de Chapultepec.
[www.guadalupe.pl]
15-11-2001 Odsłonięcie pomnika I.J. Paderewskiego w stolicy Meksyku
Historia pomnika I. J. Paderewskiego w stolicy Meksyku
Ignacy Jan Paderewski, polityk, mąż stanu, pianista, wyznawca i realizator narodowościowych i patriotycznych ideałów wolności i niepodległości, bliskich rownież sercu każdego Meksykanina. Po 57 latach starań, i podróżowania po świecie, ufundowana przez płk. Jana Skorynę w r. 1944 rzeźba Ignacego Jana Paderewskiego doczekała się imponującego odlewu w brązie i uroczystego odsłonięcia dnia 15 listopada 2001 roku w okazałym miejscu w mieście Meksyk, na zbiegu alei Paseo de la Reforma i Esplanada, w rezydenckiej dzielnicy Lomas de Chapultepec.
[www.guadalupe.pl]
15-11-2001 Odsłonięcie pomnika I.J. Paderewskiego w stolicy Meksyku
Historia pomnika I. J. Paderewskiego w stolicy Meksyku
Ignacy Jan Paderewski
Ważniejsze kompozycje orkiestrowe:
- Koncert fortepianowy a-moll op. 17 (1888 r.),
- Fantazja polska na fortepian i orkiestrę op. 19 (1893 r.),
- Symfonia h-moll "Polonia" op. 24 (1907 r.),
- opera "Manru" (1900 r.), libretto na podst. "Chaty za wsią" J.I.Kraszewskiego -Alfred Nossig.
- Koncert fortepianowy a-moll op. 17 (1888 r.),
- Fantazja polska na fortepian i orkiestrę op. 19 (1893 r.),
- Symfonia h-moll "Polonia" op. 24 (1907 r.),
- opera "Manru" (1900 r.), libretto na podst. "Chaty za wsią" J.I.Kraszewskiego -Alfred Nossig.
Ważniejsze kompozycje fortepianowe:
- Tańce Polskie op. 9,
- Chants du voyageur op. 8,
- Album de Mai op. 10,
- Wariacje i Fuga a-moll op. 11,
- Wariacje i Fuga es-moll op. 23,
- Album Tatrzańskie na fortepian na cztery ręce op. 12,
- Cztery pieśni do poezji Adama Asnyka op. 7,
- Sześć pieśni do poezji Adama Mickiewicza op. 18 nr 2,
- Dwanaście pieśni do poezji Catulle Mendèsa op. 22.
- Tańce Polskie op. 9,
- Chants du voyageur op. 8,
- Album de Mai op. 10,
- Wariacje i Fuga a-moll op. 11,
- Wariacje i Fuga es-moll op. 23,
- Album Tatrzańskie na fortepian na cztery ręce op. 12,
- Cztery pieśni do poezji Adama Asnyka op. 7,
- Sześć pieśni do poezji Adama Mickiewicza op. 18 nr 2,
- Dwanaście pieśni do poezji Catulle Mendèsa op. 22.
Filmoteka (wybór):
- "Sonata Księżycowa" ("Moonlight Sonata") - czarno-biały film angielski, reż. Lothar Mendes (1937 r.), 86 min.
- "Ignacy Jan Paderewski" - polski film dokument., reż. Andrzej Chiczewski (1999 r.)
cz. 1: "Droga do sławy" - 33 min.
cz. 2: "O Niepodległą" - 25 min.
cz. 3: "Emigrant" - 25 min.
- "Paderewskiego życie po życiu" - polski film biograficzny, dokument fabularyzowany, reż. Stefan Szlachtycz (1999 r.), w roli tytułowej Edward Linde Lubaszenko.
cz. 1: "Rozdziobią go..." - 60 min.
cz. 2: "...Kruki, wrony" - 48 min.
cz. 3: "Zgliszcza" - 40 min.
- "Sonata Księżycowa" ("Moonlight Sonata") - czarno-biały film angielski, reż. Lothar Mendes (1937 r.), 86 min.
- "Ignacy Jan Paderewski" - polski film dokument., reż. Andrzej Chiczewski (1999 r.)
cz. 1: "Droga do sławy" - 33 min.
cz. 2: "O Niepodległą" - 25 min.
cz. 3: "Emigrant" - 25 min.
- "Paderewskiego życie po życiu" - polski film biograficzny, dokument fabularyzowany, reż. Stefan Szlachtycz (1999 r.), w roli tytułowej Edward Linde Lubaszenko.
cz. 1: "Rozdziobią go..." - 60 min.
cz. 2: "...Kruki, wrony" - 48 min.
cz. 3: "Zgliszcza" - 40 min.
Fragment filmu L. Mendesa "Sonata Księżycowa" (1937 r.). I. J. Paderewski gra F. Chopina Polonez As-dur op. 53 "Heroiczny".
Podobizna Ignacego Jana Paderewskiego na banknocie NBP z 14-08-1992 o najwyższym istniejącym nominale (awers). [foto: Wikimedia Commons]
Rewers tego samego banknotu: Godło Polski z 1919 r. [foto: Wikimedia Commons]
►"Paderewski w moim życiu", prof. Lidia Kozubek, Nasz Dziennik, Nr 150, 29-06-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz